Złoty pasek i zęby cielaka

Już 700 lat przed naszą erą Etruskowie robili protezy. Były bardzo drogie i świadczyły, często o wiele dobitniej niż posiadane domy i zwierzęta, o bogactwie właściciela. Złotnik przygotowywał pasek o szerokości pięciu, a grubo¬ści jednego milimetra, ze szczerego złota. Do takiego paska złotymi szpilkami, mocowano zęby zwierząt (zwykle cieląt), doszlifowane tak, by właściciel protezy mógł swobodnie jeść i zamykać usta. Przy okazji złote paski przytrzymywały też naturalne zęby, które tkwiły w dziąśle, ale były obluzowane (np. z powodu paradontozy). Sztuczne zęby Etrusków raczej zdobiły niż pomagały w gryzieniu twardych pokarmów, ponieważ protezami uzupełniano tylko tę część szczęki, która była widoczna. Również Hipokrates, 400 lat przed naszą erą, zalecał wstawianie zębów w miejsce utraconych. Nowe zęby miały być robione przede wszystkim z kości słoniowej, rogów i zębów rekina.

dzieje-sztucznej-szczeki-proteza

 

Przede wszystkim profilaktyka
Choć wydaje się to niewiarygodne, następne dwa tysiąclecia nie wniosły nic nowego do rozwoju protez. Raz w modzie były zęby śnieżnobiałe, innym razem bogaci mieszczanie wstawiali w nie szlachetne kamienie lub pokrywali złotem. Technicznie jednak niewiele się zmieniało. Nadal mocowano zęby na metalowych szkieletach, tak jak u Etrusków, lub do sąsiednich zdrowych zębów, jak zalecał Hipokrates (dokładny opis tej metody znajduje się m. in. w indyjskim traktacie chirurgicznym z roku 1000). Zęby były nie tyle wstawiane, co „doszywane". Na igłę nawlekano mocną metalową nić i oplatano nią starannie zęby zdrowe razem ze wstawianymi. Metody te nie były oczywiście niezawodne, nić często się rwała lub, zamiast utrzymywać sztuczne zęby, osła¬biała i wyrywała te zdrowe. Lekarze, nie radząc sobie z zastępowaniem wyrwanych lub wypadających zębów nowymi, koncentrowali się na utrzymaniu starych, nawet tych najsłabszych, l to nie tylko za pomocą profilaktyki wewnętrznej (np. płukania ust moczem), ale też metodami mechanicznymi. W roku 1497 w Strassburgu wydano „Wielką księgę chirurgiczną", w której zalecano stosowanie specjalnych „kap", zwanych też fundami, wykonanych w drewnie i zakładanych od zewnątrz na podbródek. Miały one unieruchamiać żuchwę i zapobiegać przesuwaniu się zębów zaatakowanych paradontozą oraz kości szczęki złamanych podczas bójek.

Snycerze - pierwsi protetycy
Prawdziwy przełom w historii sztucznej szczęki przyniósł dopiero koniec XVII i początek XVIII wieku. W roku 1689 został opisany ząb ćwiekowy umocowany na korzeniu. Była to pierwsza prawdziwa korona, która została wyrzeźbiona z zęba hipopotama. W 1755 roku Philipp Pfaff, nadworny dentysta Fryderyka Wielkiego, w „Rozprawie o zębach ciała ludzkiego i ich schorzeniach" opisał sposób sporządzania gipsowych modeli szczęk w oparciu o ich woskowe odciski. Był to początek współczesnej protetyki. W tym samym czasie niemieccy rzemieślnicy (najczęściej byli to snycerze, na co dzień rzeźbiący w drewnie) wykonywali protezy precyzyjnie zaprojekto¬wane przez lekarzy. Byli to pierwsi technicy dentystyczni. W roku 1776 wypalono z porcelany protezę (zarówno zęby, jak i utrzymującą je płytkę). Kilka lat później paryski dentysta Nicolas Dubois de Chemant zaczął stosować porcelanowe sztuczne szczęki, a w roku 1791 opatentował je jako własny wynalazek i zagwarantował sobie wyłączność na ich produkcję przez 15 lat. W roku 1797 opublikował obszerną rozprawę o sztucznych zębach. Zamieścił w niej rysunki mostków oraz całych protez i zachwalał swoje odkrycie jako niezniszczalne i bezzapachowe. Jednak w tym samym czasie coraz więcej lekarzy zalecało płytki ze złotej blachy zamiast tych z porcelany lub kości słoniowej. W roku 1790 po raz pierwszy dolną protezę wyrzeźbiona z kości hipopotama założył prezydent USA. Był to Jerzy Waszyngton.

Proteza z  zębów sąsiada
W tym samym czasie w Anglii niezwykle popularne były transplantacje zębów, tzn. wyrywanie ich jednej osobie (często był to szukający zarobku biedak) i wszczepianie drugiej. Metodę tę opracował pod koniec XVI w. Ambroise Parę, nadworny lekarz królów francuskich, jednak szerzej zaczęto ją stosować dopiero po 150 latach. Słynny chirurg i anatom londyński, John Hunter pisał w roku 1771: „Najlepiej jest mieć w gotowości rozmaite osoby, u których zęby są tak utworzone, że mogą zastąpić inny, nadający się do wyrwania ząb,
ponieważ często, jeśli pierwszy nie chce się trzymać, uczyni to inny ząb, zajmując jego miejsce". Zapewniał on też, że takie przeszczepy nie grożą przeniesieniem żadnej choroby. Okazało się jednak, że to nieprawda. Wielu Anglików zapadało ciężko na zdrowiu, niektórzy nawet umierali w wyniku zakażenia, do którego doszło właśnie podczas transplantacji zębów. Winne były najczęściej skandaliczne warunki higieniczne i kontakt z zakażoną krwią dawcy zęba. Tą drogą dochodziło często do zarażenia gruźlicą i kiłą. W XIX wieku, chcąc uniknąć niebezpieczeństw, zrezygnowano z wszczepiania zębów naturalnych i skoncentrowano się na wyrobie sztucznych, z kauczuku wulkanizowanego, kości słoniowej, złota, a potem również z porcelany. W Polsce sztuczne zęby i całe protezy szczęki zyskiwały coraz większą popularność. W roku 1816 Rafał Józef Czerwiakowski, nadworny lekarz Stanisława Augusta Poniatowskiego, wydał książkę „Narząd opatrzenia chirurgicznego" i zawarł w niej obszerny rozdział „O sztucznych zębach".

Prawdziwy przełom
W roku 1825 w Filadelfii w USA zaczęto seryjnie produkować zęby porcelanowe. Po roku 1880 wprowadzono imitację korzenia zębowego, którą robiono najczęściej z metalowej tulejki, drutu i śruby. Zęby osadzone na takim korzeniu nie były jednak nieruchome i potrafiły wypaść w najmniej spodziewanym momencie, na przykład podczas jedzenia albo namiętnego pocałunku. Dopiero rok 1934 przyniósł prawdziwy sukces: bułgarski chirurg Hans Abel na stałe osadził ząb porcelanowy w szczęce. Posłużyła mu do tego śruba ze stopu niklu i żelaza, czyli tzw. wipla. Jednocześnie zaczęto mocować sztuczne zęby nie tylko do płytek ceramicznych (ciężkich i niewygodnych) i złotych (lekkich, ale bardzo drogich), lecz także do mocnych stopów metali, znacznie tańszych niż złoto i wygodniejszych niż porcelana. Był to prawdziwy początek współczesnej protetyki: masowo zaczęto produkować mostki i protezy dostępne dla każdego. Upowszechniono też implanty osadzane bezpośrednio w dziąsłach, zastępując śruby wiplowe tytanowymi.Dziś nie ma już żadnych problemów z wstawianiem zarówno pojedynczych zębów, jak i całych szczęk. Jedno pozostało niezmienne od najdawniejszych czasów: każdy z nas, nad sztuczny blask białej protezy, przedkłada własne, czasem trochę krzywe, czasem niezbyt białe, prawdziwe uzębienie.